Moje podsumowanie roku 2011 dla polskiej piłki siatkowej mężczyzn (1/2)

REPREZENTACJA

Polscy siatkarze zakończyli rok 2011 dobrą grą, która zaowocowała trzema medalami u szyi, na co widoczny wpływ mentalny i taktyczny miał trener reprezentacji Andrea Anastasi. Polska kadra zajęła trzecie miejsce w Lidze Światowej 2011 (finał w Ergo Arenie), zdobyła brąz ME w Austrii i Czechach oraz ustąpiła miejsca jedynie Rosji na Pucharze Świata w Japonii.
.
Zatrudnienie włoskiego szkoleniowca było jedną z najtrafniejszych decyzji PZPS-u na przestrzeni kilku ostatnich dekad. Wprawdzie siatkarze odnosili już sukcesy pod okiem obcokrajowców, ale nie przypominam sobie, aby miało to miejsce w pierwszym roku ich wspólnej pracy. Nie można bynajmniej stwierdzić, że Anastasi dostał do trenowania grupę żółtodziobów (jak na przykład Ruciak, Możdżonek, Jarosz – ciągle młodzi gracze, a jednak śmiało można ich określić mianem weteranów kadry), natomiast nadał ich grze odpowiedni do wygrywania styl.
.
Nawet za kadencji poprzedników Anastasiego wydawało się mało realne, że w 2011 reprezentacja Polski będzie słynąć z gry obronnej oraz świetnego bloku. Dotychczas, naszymi najmocniejszymi stronami były jedynie atak i przyjęcie, ponadto kadra nadal musi czynić postępy w zagrywce. W tym roku polska drużyna zadomowiła się na światowym topie, a do najlepszych graczy na swoich pozycjach należą bez wątpienia Bartosz Kurek, Krzysztof Ignaczak, Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski.

CZYTAJ CAŁOŚĆ
Polska kadra już od paru lat dorobiła się silnego trzonu, jaki stanowią: środkowi Nowakowski i Możdżonek, libero Ignaczak, rozgrywający Żygadło, przyjmujący Kurek i Ruciak oraz atakujący Jarosz. Reszta zawodników, która przewinęła się przez dwunastkę w ostatnich latach, nie ma pewnego miejsca w kadrze. Złożyły się na to różne przyczyny, jak np. zaawansowany wiek (nie będę wymieniał nazwisk, bo wiadomo o kogo chodzi), kłopoty ze zdrowiem lub formą, silna konkurencja na pozycji. Niektórzy gracze mają jeszcze czas, aby już na stałe wskoczyć do reprezentacji, ponieważ na razie starsi oferują – oprócz doświadczenia – dobrą grę. Oczywiście od zasady, że zawsze grają najlepsi są niezrozumiałe dla mnie wyjątki. Numerem jeden w tej kategorii jest Mariusz Wlazły. W co najmniej dziwny sposób zawiesił (zakończył??) swoją karierę reprezentacyjną, wszystko zwalając na atmosferę  wokół reprezentacji (zaniechania w związku). Moim zdaniem chodzi o to, że powinno mu się dać spokój na jakiś czas, może przemyśli wszystko, odpocznie i powróci do kadry. Niezaprzeczalnie, faktem jest, że atakujący Skry był mocno eksploatowany przez cały rok. Ponadto od kilku lat przydarza mu się raz w roku jakiś uraz. Czas w końcu odpocząć, Mariusz Wlazły ma z pewnością słabszą wytrzymałość od Miljkovicia czy Kazijskiego (nawiasem mówiąc Kurek również gra cały rok bez przerwy, oby to się nie odbiło czkawką już w najbliższych latach). Trudno być w świetnej dyspozycji przez cały rok, nie mówiąc już o świeżości i chęciach. Może Wlazłemu właśnie włączył się mały leniuszek, bo wiedział, iż po reprezentacji (z której wróci na ostatnich nogach) będzie musiał zaraz grać na maksa w Skrze. Myślę, że jeśli w dobrym zdrowiu zakończy obecny sezon Plus Ligi, to da się przekonać do występu na londyńskich IO.
Drugim wielkim nieobecnym jest dla mnie Daniel Pliński. Trudno orzec czy miejsce w składzie odebrał mu Łukasz Wiśniewski, czy też Patryk Czarnowski. Ja stawiałbym na tego drugiego. Wszyscy kibice siatkówki znają klasę Czarnowskiego, prezentowaną przez niego w bloku i ataku. Doświadczenia (w postaci radzenia sobie w trudnych sytuacjach na boisku) również mu nie brak. Doprawdy, byłby to zawodnik kompletny, gdyby nie jego tragiczna zagrywka. Obecnie jest nieco lepiej, jednak w poprzednim sezonie miał moment, kiedy psuł nawet 50–60% zagrywek. Obecnie nie psuje aż tyle, jednak można mieć sporo zastrzeżeń co do poziomu trudności serwów. Jest obecnie czwarty w hierarchii środkowych i zupełnie nie dziwi mnie to, że Łukasz Wiśniewski spędził więcej czasu na boisku podczas Pucharu Świata w Japonii. Dla tej całej trójki znalazły się dwa bilety do Japonii tylko dlatego, że pechowej kontuzji nabawił się Grzegorz Kosok. Wracając do Plińskiego, z prezentowaną od października formą, śmiało mógłby grać w turnieju nie tylko w Japonii, ale nawet na Jowiszu. Podczas meczów Plus Ligi oraz Ligi Mistrzów Pliński pokazał się z jak najlepszej strony we wszystkich elementach, a w grudniowych występach mistrza Polski również był postacią wiodącą. Czy naprawdę nie pojechał do Japonii tylko ze względu na wiek?
Dziwną, mówiąc najdelikatniej, politykę prowadził selekcjoner wobec Zbigniewa Bartmana. Mam wrażenie, że pomiędzy tym zawodnikiem a selekcjonerem istnieje niejasna nić sympatii. Ciężko mi pojąć, że Bartman musi grać w reprezentacji. Kiedy zastanawiam się nad logicznymi i naprawdę bezstronnymi argumentami przemawiającymi za miejscem dla niego, niestety nie znajduję ich. Wiadomo, że obfitości na tej pozycji, zwłaszcza po deklaracji Wlazłego, nie ma. Jednak przestawianie na siłę tego bardzo sympatycznego zawodnika, jest przejawem skrajnej desperacji i bezsilności. Wiadomo, że Piotr Gruszka powoli zbliża się do końca kariery, a młodych, perspektywicznych atakujących jest niewielu. Nikt jednak nie pomyślał, że naturalnym kandydatem na pozycję po przekątnej z rozgrywającym jest… Kuba Jarosz. Nie ma chyba atakującego, który lepiej czuje się stojąc w kwadracie dla rezerwowych niż grając. Głównym zadaniem atakującego jest zdobywanie punktów atakiem, a Bartman we wszystkich meczach przeplatał zdecydowane zbicia z bojaźliwymi plasami. Ponadto nie imponował w polu serwisowym. Gdyby pozwolić Jaroszowi rozegrać przynajmniej kilka meczów pod rząd, zwłaszcza od początku, odwdzięczyłby się znakomitą grą. W niektórych meczach pozostali gracze rozgrywali tak genialne zawody, że Polska wygrywała mecze, mimo chimerycznej postawy Zibiego.
.
.
Bardzo zadowolony jestem z tego, że o reprezentację ocierają się tacy zawodnicy jak Fabian Drzyzga, Paweł Zatorski, Karol Kłos, Piotr Hain, Mateusz Mika oraz Łukasz Wiśniewski, a asem atutowym w krótkim czasie stał się Michał Kubiak. Właśnie tacy gracze będą za kilka lat występować wraz z Piotrem Nowakowskim i Bartoszem Kurkiem w podstawowym składzie. Ostatnio w Plus Lidze objawił się również talent Bartosza Krzyśka, mierzącego 208 cm atakującego. Jest to diament, który koniecznie trzeba oszlifować i uczynić liderem narodowej reprezentacji. Mimo, że wielu świetnie rokujących graczy, takich jak Piotr Gacek, Bartosz Janeczek, Bartłomiej Neroj, Dawid Gunia, Dawid Konarski, Marcin Wika, Andrzej Wrona, Wojciech Grzyb, Grzegorz Łomacz, Grzegorz Szymański, Krzysztof Gierczyński, Jakub Oczko, Krzysztof Wierzbowski, Wojciech Żaliński, obniżyło loty, to śmiem twierdzić, że dopiero od stycznia walka o 14 miejsc w kadrze na Londyn 2012 rozgorzeje na dobre. Może jeszcze nie w nadchodzącym roku, ale już niedługo sprawdzeni powinni zostać tacy siatkarze jak Paweł Mikołajczak, Sebastian Warda czy Michał Kamiński.

Dodaj komentarz